Popularne posty

wtorek, 30 grudnia 2014

Podsumowań przyszedł czas...

No to jaki był ten 2014?

Nie jaki był tylko jaki jest!
Jeszcze całe 30 godzin! A później co? Nowa rzeczywistość?
Ludzie myślą, że zmiana roku to jakiś przełom. Wszystko stare wyrzucamy, wszystko nowe ubieramy.

Jak można być tak naiwnym???

Przecież nic się nie zmienia. Kompletnie nic poza datą w kalendarzu. Jednak ta zmienia się codziennie. Nie trzeba czekać cały rok. Codziennie każdy z nas pisze swoją historię. Jednak jest to pisanie wyjątkowe.
Autor pisząc książkę jeśli dotrze z fabułą do ślepego zaułku to wraca kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt stron i prowadzi bohaterów inaczej. Tak, żeby historia ułożyła się w sensowną całość. 

Każdy z nas jest pisarzem własnej książki. My jednak, gdy znajdujemy się w sytuacji trudnej, niezrozumiałej, skomplikowanej, nie możemy wrócić kilkadziesiąt kartek wcześniej i dokonać innego wyboru. My tylko nadpisujemy tą historie, która wczoraj się skończyła. Codziennie nową. Tylko kilku głównych bohaterów jest stałych. Choć oni też się zmieniają. Czasami główny bohater zostaje zupełni sam.
Po co więc oczekiwać, że nowy rok przyniesie coś nowego? Że coś zmieni? Albo inaczej: dlaczego nowy rok ma przynieść, a nowy dzień nie? Dlaczego dla 24 godzin mamy gorsze oczekiwania???
Jak znaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania?
A po co ich szukać? Czy to coś da? 
Chyba nie, więc nie szukam.

Ja jestem tym naiwniakiem, który wierzy, że nowy rok może coś zmienić. Może nawet zmienić więcej niż nowy dzień. Pomimo tego, że wiem w 100%, że to My tworzymy własną historię to wiem też, że czasami trzeba popatrzeć na dzieło, które stworzyliśmy do tej pory.

Ten magiczny okres to zawsze dla mnie to zawsze czas podsumowań.
Na co dzień nie mam czasu na analizy i wnioski. W okresie Świat i nowego roku nie tylko go mam. Staram się go dobrze wykorzystać. Chcę naprawdę zastanowić się na tym co było i nad tym co i jak chciałbym, żeby się wydarzyło. 

Dla Leo to był bardzo dobry rok.
Duże postępy, nowe umiejętności, rozwój. Praktycznie w każdym aspekcie funkcjonuje lepiej. Chyba tez mnie bardziej kocha, choć pewnie nie rozumie czym jest miłość. No bo dlaczego miałby rozumieć? Przecież jest dzieckiem.
Ja nie jestem. Ja wiem, że kocham go bardziej. To może dziwne, bo nie można stopniować miłości do dziecka. No ale jednak tak czuje. 

W 2014 wydarzyło się bardzo dużo. Cholernie dużo pracy. Tej zawodowej i tej nad sobą. Wiele zmian. Wiele stresu. Jednak coraz mniej. 

Zaliczyliśmy z Leo kilka biegów. Wyjechaliśmy w kilka pięknych miejsc. 
Był moim najważniejszym kibicem na kilku startach, chociaż nie bardzo go interesowało, że właśnie wypluwam własne płuca. Zajęty był czymś innym. Swoim światem. Wodą, piachem, samochodami. Jednak był ze mną. On to wie i ja to wiem.
Bieg ze Spartanami uświadomił mi, że nawet bieganiem można pomagać. Razem z Leonem dołożyliśmy kilkadziesiąt złotych do kilkudziesięciu zebranych tysięcy.
Leon na półkę z medalami dołożył kilka swoich. Nigdzie nie prosiłem o jakieś specjalnie dla niego. Jednak zawsze je dostawał. Za każdym razem okrywałem łzy szczęścia. Nie lubię jak ktoś widzi, że płaczę. Przecież nie płaczę. Tylko oczy na chwilę stają się bardziej wilgotne, a emocje na twarzy nie pozwalają nic sensownego powiedzieć.

Zdobyliśmy nawet swoje pierwsze szczyty. Nie takie mentalne czy emocjonalne tylko prawdziwe górskie szczyty. Było cudownie, pięknie, wzruszająco i cholernie ciężko. 

Czy coś bym zmienił? No właśnie nie. Ten rok był ciężki i dobry. Był pozytywnie ponadprzeciętny. Był warty przeżycia.

Jaki wiec będzie 2015?
Będzie jeszcze lepszy. To już postanowione! ;-)

Skąd moja pewność? Bo znam siebie. Wiem, że będę walczył o szczęście moje i Leona każdego dnia. Wiem, że do nas należy jakość naszego życia.

Niektórzy mówią: to nieprawda. Spotka Cię choroba i wszystko leży. Tego nie zaplanujesz, z tym sobie nie poradzisz.
A co jeśli nie spotka?? Jakim życiem wtedy będę żył? 

Ja wiem jakim. SWOIM. A Ty??

Znów pojedziemy do Teksasu. To niesamowite jak bardzo chcę spotkać tych ludzi i jak bardzo oni chcą znów spotkać nas. 

1 komentarz: