Schodząc z bieżni z wózkiem biegowym, w którym siedział Leon zaczepił mnie dziennikarz i zapytał czy możemy zamienić kilka zdań przed kamerą.
Oczywiście - odpowiedziałem i wciągnąłem brzuch. Wciągnięcie nic nie zmieniło. Można założyć, że było to wciągniecie mentalne. Takie tylko dla mnie. Nic nie widać, ale czuje się lepiej
Sympatyczny Pan zadał mi pytanie, które do tej pory krząta mi się po głowie.
Czy takie wydarzenia jak to powinny być świętem czy codziennością?
Odpowiedziałem, że są codziennością. Każdy, jeśli tylko chce, może pomagać.
Uważam, że to była dobra odpowiedź. Ciągle się z nią zgadzam. Nie zmieniłem zdania.
Wydaje mi się, że powiedziałem to zbyt łagodnie.
Może trzeba było dodać, że pomaganie to nie jest kwestia organizowanych imprez charytatywnych. To kwestia serca i chęci dzielenia się tym co jest w jego środku.
Naprawdę wierzę, że każdy w dowolnym momencie może pomagać.
Nawet nie trzeba się do tego polewać wodą...
To miejsce, w którym w zupełnie nieuporządkowany sposób opisuję wszystko to co związane z moim synem. Leon jest cudownym chłopakiem. Ma drobną zmianę genetyczną. W jednym miejscu jego łańcuch chromosomowy jest zduplikowany tak niewiele, że nawet nie jestem w stanie nazwać tej długości. Jednak wystarczająco dużo, żeby zmienić jego życie. Moje również.
Popularne posty
-
Nie przepadam za galeriami handlowymi. Nie lubię tłoku i wysuszonego powietrza. Brak słońca też nie wpływa na mnie szczególnie kojąco. Ni...
-
Jadąc samochodem z kolegą usłyszałem: nie przyzwyczajaj Leona do spania w Waszej sypialni, bo później żyć Wam nie da. Dziecko musi spać u si...
-
Każdego dnia docierają do nas setki informacji. O czyichś zaręczynach. O narodzinach dziecka. O zamachu we Francji. O katastrofie samolotowe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz