Czasami nie trzeba nic pisać.
https://www.youtube.com/watch?v=iSH8PYmYDBo#t=80
To miejsce, w którym w zupełnie nieuporządkowany sposób opisuję wszystko to co związane z moim synem. Leon jest cudownym chłopakiem. Ma drobną zmianę genetyczną. W jednym miejscu jego łańcuch chromosomowy jest zduplikowany tak niewiele, że nawet nie jestem w stanie nazwać tej długości. Jednak wystarczająco dużo, żeby zmienić jego życie. Moje również.
Popularne posty
-
Nie przepadam za galeriami handlowymi. Nie lubię tłoku i wysuszonego powietrza. Brak słońca też nie wpływa na mnie szczególnie kojąco. Ni...
-
Jadąc samochodem z kolegą usłyszałem: nie przyzwyczajaj Leona do spania w Waszej sypialni, bo później żyć Wam nie da. Dziecko musi spać u si...
-
Każdego dnia docierają do nas setki informacji. O czyichś zaręczynach. O narodzinach dziecka. O zamachu we Francji. O katastrofie samolotowe...
czwartek, 26 czerwca 2014
środa, 25 czerwca 2014
Śpiący Leon 2
W ostatnich dniach pogoda nas rozpieszcza. Słońce, brak chmur i naprawdę wysoka temperatura. Mamy lato w czerwcu. Uwielbiam taką temperaturę. Naprawdę uwielbiam. Zachęca do spędzania czasu na świeżym powietrzu, do wygrzewania się na słońcu. Leon chyba też to lubi. Gdy jesteśmy w domu to siedzi na balkonie stęskniony za świeżym powietrzem, więc raczej mało w nim (w domu) jesteśmy. Świeże powietrze daje możliwość prawdziwego, dziecinnego szaleństwa. To zaś daje rodzicom możliwość spokojnego poczytania książki wieczorem.
Uwielbiam patrzeć jak Leon śpi. Jest spokojny, równo oddycha. Lubię całować go wtedy w głowę i mam nadzieje, że śnią mu się same przyjemne rzeczy.
Chciałbym, żeby śniło mu się, że jest zdrowy, że potrafi mówić i ma wielu kolegów.
Leon bardzo lubi dzieci. Niestety one nie zawsze lubią Leona. Nie dlatego, że widzą w nim inność. Dlatego, że ich rodzice to widzą...
Uwielbiam patrzeć jak Leon śpi. Jest spokojny, równo oddycha. Lubię całować go wtedy w głowę i mam nadzieje, że śnią mu się same przyjemne rzeczy.
Chciałbym, żeby śniło mu się, że jest zdrowy, że potrafi mówić i ma wielu kolegów.
Leon bardzo lubi dzieci. Niestety one nie zawsze lubią Leona. Nie dlatego, że widzą w nim inność. Dlatego, że ich rodzice to widzą...
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Jestem ojcem
Mój wykładowca prawa rodzinnego zawsze mówił: "żeby jeździć samochodem trzeba chodzić na kurs i zdać dwa egzaminy, żeby zostać rodzicem nic nie trzeba. Może nim zostać każdy"
Kiedy oglądam w wiadomościach lub czytam w internecie lub gazecie informacje o tym co niektórzy rodzice robią swoim dzieciom to ogarnia mnie zwyczajna złość, smutek, zdenerwowanie. Brak mi słów gdy słyszę o tym jak rodzice pobili pięciomiesięczne dziecko. Przecież takiego dziecka nie da się pobić...
Bycie ojcem to kochać, dbać, troszczyć się.
To poświecić się w każdej sytuacji.
To tworzyć świat idealny dla swojego dziecka.
Jestem ojcem i jestem z tego dumny.
Kiedy oglądam w wiadomościach lub czytam w internecie lub gazecie informacje o tym co niektórzy rodzice robią swoim dzieciom to ogarnia mnie zwyczajna złość, smutek, zdenerwowanie. Brak mi słów gdy słyszę o tym jak rodzice pobili pięciomiesięczne dziecko. Przecież takiego dziecka nie da się pobić...
Bycie ojcem to kochać, dbać, troszczyć się.
To poświecić się w każdej sytuacji.
To tworzyć świat idealny dla swojego dziecka.
Jestem ojcem i jestem z tego dumny.
wtorek, 10 czerwca 2014
poniedziałek, 9 czerwca 2014
Słabe momenty
Nie maco ukrywać. Pomimo wielu starań każdy ma słabsze momenty w życiu. Czasami jest to kiepskie 15 minut, a czasami beznadziejny tydzień.
Ja również je miewam. Może nie zbyt często, ale za to jak są to są mocne. Nie lubię tego. Zastanawiam się kiedy jestem prawdziwy. Ten uśmiechnięty na co dzień czy ten ze skwaszoną miną. nigdy nie znajduję odpowiedzi. W dobrym humorze świat jest piękny. W kiepskim włącza się racjonalność do granic możliwości. Mózg pędzi z prędkością naddźwiękowego samolotu i analizuje wszystko co tylko jest możliwe. niestety ciągle dochodzi do kiepskich wniosków.
Pewnie u każdego takie momenty wyglądają inaczej. Ważniejsze jest jednak to czy umiemy sobie z nimi radzić.
Ja wybieram sport. Szybko redukuje stres i pozwala zobaczyć inną perspektywę.
Ma również aspekt psychologiczny. Zrobienie życiowego czasu w bieganiu czy ogranie kogoś w tenisa daje poczucie, że jednak jest się coś wartym człowiekiem.
Czy zawsze pomaga?? Niestety nie, ale warto próbować :-)
Ja również je miewam. Może nie zbyt często, ale za to jak są to są mocne. Nie lubię tego. Zastanawiam się kiedy jestem prawdziwy. Ten uśmiechnięty na co dzień czy ten ze skwaszoną miną. nigdy nie znajduję odpowiedzi. W dobrym humorze świat jest piękny. W kiepskim włącza się racjonalność do granic możliwości. Mózg pędzi z prędkością naddźwiękowego samolotu i analizuje wszystko co tylko jest możliwe. niestety ciągle dochodzi do kiepskich wniosków.
Pewnie u każdego takie momenty wyglądają inaczej. Ważniejsze jest jednak to czy umiemy sobie z nimi radzić.
Ja wybieram sport. Szybko redukuje stres i pozwala zobaczyć inną perspektywę.
Ma również aspekt psychologiczny. Zrobienie życiowego czasu w bieganiu czy ogranie kogoś w tenisa daje poczucie, że jednak jest się coś wartym człowiekiem.
Czy zawsze pomaga?? Niestety nie, ale warto próbować :-)
sobota, 7 czerwca 2014
Rodzice są smutni
Zamknij oczy i wyobraź sobie idealną rodzinę.
W czasie świąt, letniej wycieczki czy zimowego kuligu.
Co widzisz?? Nie patrz na pogodę, i wszystko co jest w koło. Popatrz na twarze. Przyjrzyj się im. Każda z nich ma dokładnie to samo. To uśmiech. Szczery, prawdziwy, radosny.
Na twarzy rodziców dzieci niepełnosprawnych jest zmęczenie. Oni rzadziej się uśmiechają. Ich uśmiechy są krótkie.. przerywane. Ich myśli są gdzieś daleko. Im trudniej skupić się na TU i TERAZ. Tworzą kolejny plan, sprawdzają w głowie grafik i zastanawiają się jak dojechać z jednego miejsca miasta na drugie.
Rodzice dzieci niepełnosprawnych są smutni. Dlaczego? Bo wydaje im się, że znaleźli się w wyjątkowej sytuacji, która zabrania się cieszyć.
W czasie świąt, letniej wycieczki czy zimowego kuligu.
Co widzisz?? Nie patrz na pogodę, i wszystko co jest w koło. Popatrz na twarze. Przyjrzyj się im. Każda z nich ma dokładnie to samo. To uśmiech. Szczery, prawdziwy, radosny.
Na twarzy rodziców dzieci niepełnosprawnych jest zmęczenie. Oni rzadziej się uśmiechają. Ich uśmiechy są krótkie.. przerywane. Ich myśli są gdzieś daleko. Im trudniej skupić się na TU i TERAZ. Tworzą kolejny plan, sprawdzają w głowie grafik i zastanawiają się jak dojechać z jednego miejsca miasta na drugie.
Rodzice dzieci niepełnosprawnych są smutni. Dlaczego? Bo wydaje im się, że znaleźli się w wyjątkowej sytuacji, która zabrania się cieszyć.
piątek, 6 czerwca 2014
Grupa wsparcia
Jakieś dwa lata temu czułem wielką potrzebę należenia do grupy wsparcia.
Najlepiej takiej tylko dla ojców. Wierzę w to, że matka i ojciec przeżywają inaczej chorobę dziecka. Prawdopodobnie jest wiele punktów wspólnych. Jednak wierzę w to, że jedno i drugie ma inne role. Stąd właśnie inny sposób przeżywania niepełnosprawności potomka.
Nawet znalazłem taką, ale nigdy nie wybrałem się na spotkanie. Wstyd i lekkie zażenowanie tłumaczyłem brakiem czasu.
Wczoraj zostałem "wkręcony". Myślałem, że idę na spotkanie dla rodziców, na którym będę mógł się dowiedzieć czegoś na temat wychowania, terapii, radzenia sobie z codziennością.
Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że to ma być własnie spotkanie grupy wsparcia. Przez myśl przeszło mi czy wyjść i nie tracić popołudnia. Postanowiłem dać szansę losowi i zostałem. Tym razem nie byłaby to ucieczka z powodu wstydu. Dziś już nie potrzebuję wsparcia. Dziś to ja mogę być wsparciem.
Chyba właśnie dlatego zostałem.
Byli tam rodzice na różnych etapach radzenia sobie z tym co dało im życie. Słuchałem i w każdym z nich widziałem część siebie.
Wszystko co miałem do powiedzenia to to, żeby bardziej skupili się na poradzeniu sobie ze sobą niż na poradzeniu sobie z chorobą dziecka.
Każdy z nas to miał, a niektórzy ciągle mają. Całkowite zanurzenie w chorobie i szukaniu pomocy, terapii, leczenia. Wszyscy przez to przechodzą. Tylko tak na koniec dnia... nikt za nas naszego życia nie przeżyje. Dziecko woli spokojnego i szczęśliwego rodzica niż zdenerwowanego i pędzącego do kolejnego lekarza czy na kolejną terapię.
Wrzuć czasami na luz i pozwól dziecku być dzieckiem. Nie mam pojęcia czy jeszcze wybiorę się na takie spotkanie, ale przyznaję, że było warto :-)
Najlepiej takiej tylko dla ojców. Wierzę w to, że matka i ojciec przeżywają inaczej chorobę dziecka. Prawdopodobnie jest wiele punktów wspólnych. Jednak wierzę w to, że jedno i drugie ma inne role. Stąd właśnie inny sposób przeżywania niepełnosprawności potomka.
Nawet znalazłem taką, ale nigdy nie wybrałem się na spotkanie. Wstyd i lekkie zażenowanie tłumaczyłem brakiem czasu.
Wczoraj zostałem "wkręcony". Myślałem, że idę na spotkanie dla rodziców, na którym będę mógł się dowiedzieć czegoś na temat wychowania, terapii, radzenia sobie z codziennością.
Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że to ma być własnie spotkanie grupy wsparcia. Przez myśl przeszło mi czy wyjść i nie tracić popołudnia. Postanowiłem dać szansę losowi i zostałem. Tym razem nie byłaby to ucieczka z powodu wstydu. Dziś już nie potrzebuję wsparcia. Dziś to ja mogę być wsparciem.
Chyba właśnie dlatego zostałem.
Byli tam rodzice na różnych etapach radzenia sobie z tym co dało im życie. Słuchałem i w każdym z nich widziałem część siebie.
Wszystko co miałem do powiedzenia to to, żeby bardziej skupili się na poradzeniu sobie ze sobą niż na poradzeniu sobie z chorobą dziecka.
Każdy z nas to miał, a niektórzy ciągle mają. Całkowite zanurzenie w chorobie i szukaniu pomocy, terapii, leczenia. Wszyscy przez to przechodzą. Tylko tak na koniec dnia... nikt za nas naszego życia nie przeżyje. Dziecko woli spokojnego i szczęśliwego rodzica niż zdenerwowanego i pędzącego do kolejnego lekarza czy na kolejną terapię.
Wrzuć czasami na luz i pozwól dziecku być dzieckiem. Nie mam pojęcia czy jeszcze wybiorę się na takie spotkanie, ale przyznaję, że było warto :-)
środa, 4 czerwca 2014
przymknięte oczy
Leon wraca z przedszkola.
Po kolacji mamy wybór. Jechać na zastrzyk i dzięki temu będziemy mieli spokojniejszy poranek czy lepiej jechać na basen i poszaleć.
Na twarzy Leona widać ogromne zmęczenie. Jest 19:30, a on już ma przymknięte oczy. Rozsądek podpowiada zastrzyk i spanie. Serce nakazuje kierunek basenu.
Wybór jest jasny. Szczęście na twarzy dziecka bezcenne.
Po kolejnej półtorej godzinie na hasło: "Leonku, idź się połóż" on grzecznie maszeruje do łóżka. Zasypia w nanosekundę. Jest pięknie.
Zbyt często bywam rozsądny. Zbyt rzadko widzę tą radość dziecka, który pływając robi ze swojej buzi fontannę. Od jakiegoś czasu fajniejszą niż wcześniej. Nie ma jedynki i szpara działa jak wylot ze sprężarki.
Po kolacji mamy wybór. Jechać na zastrzyk i dzięki temu będziemy mieli spokojniejszy poranek czy lepiej jechać na basen i poszaleć.
Na twarzy Leona widać ogromne zmęczenie. Jest 19:30, a on już ma przymknięte oczy. Rozsądek podpowiada zastrzyk i spanie. Serce nakazuje kierunek basenu.
Wybór jest jasny. Szczęście na twarzy dziecka bezcenne.
Po kolejnej półtorej godzinie na hasło: "Leonku, idź się połóż" on grzecznie maszeruje do łóżka. Zasypia w nanosekundę. Jest pięknie.
Zbyt często bywam rozsądny. Zbyt rzadko widzę tą radość dziecka, który pływając robi ze swojej buzi fontannę. Od jakiegoś czasu fajniejszą niż wcześniej. Nie ma jedynki i szpara działa jak wylot ze sprężarki.
Państwo opiekuńcze
Jakoś przeraża mnie idea Państwa opiekuńczego!
No bo na czym niby ta opiekuńczość polega?? Prawdopodobnie składa się z dwóch części:
a. ludzie, którzy chcą i umieją pomóc
b. pieniądze
Zacznę od "b". Czy Polska ma wystarczające pieniądze, żeby zaopiekować się swoimi obywatelami, którzy są w potrzebie??
Raczej nie... Ciągle słychać, że ich nie ma. Na bezdomnych nie ma. Na niepełnosprawnych nie ma. Na chorych nie ma. Na zaawansowanych wiekiem również brakuje. Wszędzie braki.
Więc może "a"? Ludzie, którzy chcą i umieją. Spotkałem na swojej drodze wielu takich. Niestety to nie są reprezentanci Państwa. To raczej osoby, które wzięły w swoje ręce los nie tylko swój ale również innych ludzi.
Więc NIE. Polska nie jest Państwem opiekuńczym i skończmy z tymi pierdołami.
Co prawda nagrodę Nobla w XXI wieku dostaje się "na zachętę", ale tytuł "państwa opiekuńczego" za dobre chęci to jest przesada.
No bo na czym niby ta opiekuńczość polega?? Prawdopodobnie składa się z dwóch części:
a. ludzie, którzy chcą i umieją pomóc
b. pieniądze
Zacznę od "b". Czy Polska ma wystarczające pieniądze, żeby zaopiekować się swoimi obywatelami, którzy są w potrzebie??
Raczej nie... Ciągle słychać, że ich nie ma. Na bezdomnych nie ma. Na niepełnosprawnych nie ma. Na chorych nie ma. Na zaawansowanych wiekiem również brakuje. Wszędzie braki.
Więc może "a"? Ludzie, którzy chcą i umieją. Spotkałem na swojej drodze wielu takich. Niestety to nie są reprezentanci Państwa. To raczej osoby, które wzięły w swoje ręce los nie tylko swój ale również innych ludzi.
Więc NIE. Polska nie jest Państwem opiekuńczym i skończmy z tymi pierdołami.
Co prawda nagrodę Nobla w XXI wieku dostaje się "na zachętę", ale tytuł "państwa opiekuńczego" za dobre chęci to jest przesada.
Subskrybuj:
Posty (Atom)